Czy „zasłona korporacyjna” może dotyczyć także komandytariusza?
Istniejąca w systemach common law koncepcja w dosłownym tłumaczeniu „przebijania welonu korporacyjnego” („piercing the corporate veil”) czy też „podnoszenia korporacyjnej zasłony” polega na przeciwdziałaniu praktykom wspólników do swoistego ukrywania się za osobowością prawną spółek i nie ponoszenia odpowiedzialności osobistej za tak naprawdę swoje (nie organu zarządzającego spółki), szkodliwe dla kontrahentów działania. W prawie polskim brak jest takiej regulacji ze względu na mocno zakorzenioną podstawową zasadę funkcjonowania spółek kapitałowych dotyczącą braku odpowiedzialności wspólników za jej zobowiązania. Większość autorów rozważa wprowadzenie konstrukcji „odpowiedzialności przebijającej” jedynie w stosunku do spółek kapitałowych, bowiem kodeks spółek handlowych w regulacjach art. 151 § 4 oraz art. 301 § 5 stanowi, że wspólnicy sp. z o.o. oraz akcjonariusze spółki akcyjnej nie odpowiadają za zobowiązania spółki. Jednak niewiele osób zauważa, że ryzyko ograniczenia swojej odpowiedzialności kosztem wierzycieli może dotyczyć także wspólników spółki komandytowej, a mianowicie komandytariuszy.
Kiedy można podnosić korporacyjną zasłonę i co to właściwie znaczy
Zanim jednak przejdę do rozważań o „ukrywaniu się pod zasłoną spółki” przez komandytariuszy, należy wyjaśnić, co zjawisko nadużycia formy prawnej spółki oznacza w systemach prawnych, w których jest ono uregulowane. Koncepcja „piercing the corporate veil” wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, jednak podobną w założeniach do amerykańskiej doktrynę stworzyła judykatura niemiecka o nazwie „Durchgriffshaftung”, czyli dosłownie „odpowiedzialność przełamująca”. Co ciekawe w niemieckim systemie prawnym brak jest konkretnych uregulowań dotyczących tej koncepcji, jednak wyprowadza się ją z ogólnych przepisów prawa cywilnego dotyczących obowiązku wykonania przez dłużnika swojego zobowiązania zgodnie z regułami dobrej wiary i zwyczajami uczciwego obrotu (§ 242 BGB), wymogu naprawienia szkody w wyniku postępowania niezgodnego z dobrymi obyczajami (§ 826 BGB), które stanowią ogólny zakaz nadużycia prawa możliwy do zastosowania jako samodzielna podstawa do wysuwania roszczeń. W systemie prawa niemieckiego koncepcję „odpowiedzialności przełamującej” można wykorzystać w trzech sytuacjach. Pierwszym z nich tak jak w koncepcji amerykańskiej jest przemieszanie sfer majątkowych, które charakteryzuje się trwałym zachowaniem wspólnika doprowadzającym do niemożliwości stwierdzenia, która część majątku należy do spółki, a która do wspólnika poprzez przykładowo niesformalizowany transfer środków spółki na konto wspólnika. Drugim przypadkiem jest tzw. opanowanie spółki, które może mieć dwie postacie. Albo tradycyjną, jak w systemie amerykańskim, poprzez posiadanie faktycznej kontroli nad działaniami spółki przez osobę fizyczną będącą wspólnikiem albo przez wykorzystywanie zależności spółki-córki od spółki-matki celem realizacji interesów tej ostatniej z pokrzywdzeniem wierzycieli spółki-córki. Trzecia sytuacja to niedokapitalizowanie spółki, czyli niewyposażenie spółki w odpowiedni kapitał dostosowany do rozmiarów jej działalności gospodarczej. Celem zastosowania powyższej koncepcji jest umożliwienie zaspokojenia wierzyciela spółki z majątku osobistego wspólnika generalnie nieponoszącego odpowiedzialności osobistej za zobowiązania spółki, jednak uzasadnioną w szczególnych przypadkach wskazanych powyżej przy działaniu wspólnika na szkodę wierzycieli. Co ciekawe, przedstawiciele doktryny niemieckiej nie ograniczają koncepcji odpowiedzialności tylko do wspólników spółek kapitałowych, ale odnoszą ją również do wspólników spółek komandytowych.
“Piercing the corporate veil” po polsku
Bazując na tym co wypracowała judykatura niemiecka, warto przeanalizować, czy na gruncie naszych przepisów, szczególnie tych zawierających klauzule generalne, można żądać poniesienia odpowiedzialności za zobowiązania spółki przez wspólnika na podstawie koncepcji nadużycia formy spółki. Art. 2 k.s.h. w sytuacjach nieuregulowanych tym aktem prawnym odsyła nas do odpowiedniego stosowania kodeksu cywilnego. Do klauzul generalnych takich jak sprzeczność z naturą stosunku, ustawą oraz zasadami współżycia społecznego odnosi się między innymi art. 3531 k.c. oraz art. 58 k.c. Te przepisy jednak nie mogą być samodzielną podstawą do zwalczania nieuczciwych wspólników, bowiem wymagają naruszenia konkretnej normy prawnej, a zachowania wspólników mają przeważnie charakter nieformalny, często niezwiązany z łamaniem w sposób bezpośredni określonego przepisu ustawy. Niektórzy przedstawiciele doktryny podnoszą, że podstawy odpowiedzialności wspólnika spółki można poszukiwać w art. 415 k.c.regulującego odpowiedzialność deliktową, jednak abstrahując od ciężkich kwestii dowodowych tego typu spraw, należy podkreślić, że na mocy tego przepisu można żądać jedynie naprawienia szkody (którą także trzeba należycie wykazać), a nie wykonania zobowiązania spółki.
Najbardziej adekwatną podstawą prawną, na której można by oprzeć ewentualną odpowiedzialność wspólnika za zobowiązania spółki jest art. 5 k.c. Stanowi on, że nie można czynić ze swego prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Niektórzy przedstawiciele polskiej doktryny negują możliwość powoływania się na instytucję nadużycia prawa podmiotowego w kontekście odpowiedzialności osobistej wspólników za zobowiązania spółki, bowiem nie może być on wykorzystywany do nałożenia na określony podmiot obowiązku prawnego czy też stanowić samodzielnej podstawy utraty bądź nabycia prawa. Jednak należy wskazać, że Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 17 marca 2015 r., sygn. akt I PK 179/14 w sprawie pracowniczej wykorzystał art. 5 k.c. w kontekście nadużycia odrębnej osobowości prawnej spółki. Wprawdzie kazus dotyczył spółek handlowych wchodzących w skład grupy kapitałowej, których celem było uniknięcie odpowiedzialności finansowej członków zarządu (a nie wspólników), jednak sam fakt zauważenia przydatności koncepcji „przebijania welonu korporacyjnego”, na którą SN się powołał, i opierania jej na podstawie art. 5 k.c. (a nie jak do tej pory art. 58 k.c.) uważam za coś przełomowego w naszym orzecznictwie. Oczywiście moim zdaniem, nie można byłoby skutecznie powołać się na art. 5 k.c. w kontekście odpowiedzialności wspólników za zobowiązania spółki na podstawie aktualnego stanu prawnego, bowiem w mojej opinii należałoby wprowadzić przepis zakazujący wykorzystywania formy spółki handlowej w sprzeczności z jej przeznaczeniem przez wspólników, jednak powołanie się na instytucję nadużycia społecznego w kontekście omawianej kwestii jest dużym krokiem naprzód.
Czy komandytariusze faktycznie nie mogą działać z pokrzywdzeniem wierzycieli spółki?
Powracając jednak do kwestii spółki komandytowej, w naszej doktrynie raczej nie rozważa się „odpowiedzialności przebijającej” w stosunku do spółki komandytowej. Ciężko określić, czy wynika to z automatycznego założenia, że w spółkach osobowych wspólnicy generalnie odpowiadają osobiście za zobowiązania spółki i nie ma wyraźnego przepisu, że komandytariusze nie ponoszą takiej odpowiedzialności, bowiem de factoponoszą, ale tylko z ograniczeniem do wysokości sumy komandytowej i jeśli nie wnieśli wkładu do spółki lub w niższej wysokości niż suma komandytowa (nie mówię tu o szczególnych sytuacjach odpowiedzialności osobistej komandytariusza związanych ze szczególnymi regulacjami jak na przykładart. 104 § 4 k.s.h.). Jeśli jednak wkład jest wniesiony w wysokości co najmniej sumy komandytowej, to odpowiedzialność komandytariusza opiera się ewentualnie na utracie wartości wniesionych wkładów w przypadku egzekucji z majątku spółki. Tak naprawdę więc odpowiedzialność komandytariusza jest podobna do odpowiedzialności wspólników czy akcjonariuszy za zobowiązania spółki kapitałowej w organizacji, którzy ponoszą odpowiedzialność do wartości niewniesionego wkładu na pokrycie objętych udziałów lub akcji (art. 13 § 2 k.s.h.), a ryzyko kierowania przez komandytariusza działaniami spółki w sposób niekorzystny dla wierzycieli jest takie samo. Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, w której komplementariusz spółki komandytowej, jest osobą w pełni zależną od komandytariusza, wykonującą wszelkie jej nieformalne polecenia. W przypadku bezskuteczności egzekucji z majątku spółki za jej zobowiązania będzie odpowiadał komplementariusz całym swoim majątkiem, natomiast osoba faktycznie podejmująca decyzje w spółce nie będzie odpowiadała z majątku osobistego, jeśli wniosła wkład do spółki co najmniej w wysokości sumy komandytowej. Jedyną uciążliwością dla komandytariusza, jaka może się pojawić, jest niemożliwość zdyscyplinowania komplementariusza poprzez jego „odwołanie” w przypadku niewykonania nieformalnych instrukcji. Jednak posługując się szczególną formą spółki komandytowej, w której komplementariuszem jest jednoosobowa sp. z o.o., taki problem nie istnieje. Bowiem komandytariusz będąc jednocześnie jedynym wspólnikiem w sp. z o.o., może kontrolować komplementariusza, wydając nieformalne instrukcje zarządowi sp. z o.o., a w przypadku braku subordynacji może odwołać członków zarządu.
Jak widać z powyższych przykładów komandytariusz może działać w równie niekorzystny dla wierzycieli sposób jak wspólnik czy akcjonariusz w spółce kapitałowej, natomiast odpowiedzialność komandytariusza nieograniczona do wysokości sumy komandytowej wynikająca ze szczególnych przepisów k.s.h. (art. 10 § 3, art. 104 § 4, art. 109 § 2, art. 112, art. 114, art. 115, art. 116, art. 118, art. 583–584) dotyczy wyjątkowych sytuacji i nie może rzutować na przyjęcie szczególnej przecież odpowiedzialności za działania komandytariusza kosztem interesów spółki (lub jej wierzycieli). Powyżej opisane konstrukcje spółki komandytowej są ewidentnym przykładem tzw. opanowania spółki, w których to sytuacjach zasadne jest na gruncie innych systemów prawnych dochodzenie odpowiedzialności wspólnika za zobowiązania spółki, mimo generalnego braku tejże. Oczywiście, co podkreślam ponownie, na gruncie obecnego stanu prawnego raczej nie jest możliwa „odpowiedzialność przełamująca” wobec wspólników za zobowiązania spółki, na podstawie art. 5 k.c., bowiem nie może on być samodzielną podstawą wysuwania roszczeń, jak to ma miejsce w Niemczech, jednak zastanawiając się nad wprowadzeniem konstrukcji prawnej nadużycia formy spółki, trzeba pamiętać, że „podnoszenie korporacyjnej zasłony” powinno dotyczyć oprócz spółek kapitałowych, także spółki komandytowej.